She was there

Portret Kubańczyka. Smutne oczy, uśmiechnięte twarze

Kuba | 20 stycznia 2021
Kubańczycy

Kubańczycy to weseli i serdeczni ludzie. Roześmiane buzie witają nas codziennie rano, zwinne dłonie podają wyczarowane z niczego pyszne śniadania. Na stołach dzieje się kolorowa magia, nad nimi unosi gorący, kubański temperament. Tylko oczy nie pasują do reszty. Żywe, intensywne, smutne.

Starsza pani w bujanym fotelu

Starsza pani kołysze się powoli w przód i w tył. Bujany fotel jak metronom utrzymuje na wodzy potok hiszpańskich słów, przywraca miarowe tempo za każdym razem, kiedy wyrazy nabierają naturalnego rozpędu. Czerwona sukienka plącze się w fotelowych biegunach, biała głowa gestykuluje razem z dłońmi. Rozmawiamy – Isabel powoli, ja  – szybko próbuję układać słowa w zdania. Mój hiszpański nie jest jeszcze najlepszy, ale wystarczy. Kobieta ma dwójkę dorosłych dzieci, mieszkają w Niemczech. To dzięki nim pierwsze piętro domu przekształcone zostało na casa particular – osobne mieszkanie wynajmowane turystom. Tylko kręte schody łączą „turystyczną” jadalnię z kuchnią na dole, w której ona razem z mężem przygotowują kubańskie śniadania dla spragnionych lokalności podróżników. Na talerzach pojawiają się smażone banany, białe pieczywo, świeże owoce i mocna kawa z mlekiem w proszku serwowana w termosie. To rarytasy przeznaczone dla gości, na które sam Kubańczyk pozwolić sobie nie może. Isabel cierpli na bóle głowy, ma problemy z kręgosłupem. Zostawiam kilka blistrów tabletek przeciwbólowych, tłumaczę jak należy je stosować. Największą radość wywołuje jednak lakier do paznokci, pomarańczowy, jaskrawy, taki jak lubią Kubanki. Przy pożegnaniu Isabel dumnie prezentuje pomalowane paznokcie, uśmiecha się szeroko. Ruszamy dalej, jaskrawa dłoń macha do nas energicznie, smutek w oczach wraca na swoje miejsce.    

Kubańczycy w Hawanie

Liset prowadzi nas ulicami Hawany, pokazuje miasto z drugiej, bardziej prawdziwej strony. Chłonę łapczywie pozaprzewodnikowe informacje, zmieniam perspektywę, analizuję usłyszane słowa. Im więcej wiem, tym mniej rozumiem. Jest poranek, centrum budzi się leniwie po długiej roztańczonej nocy. Nikt nie śpieszy się do pracy, tłumaczy Liset, prawie wszyscy pracują dla turystów. Najlepszym przykładem jest ona sama. Skończyła studia, jest prawnikiem. Pracując w zawodzie nie była w stanie utrzymać siebie i 12-letniego syna. Teraz zarabia lepiej – sprząta mieszkania wynajmowane turystom, czasem gotuje. Codziennie rano w sklepiku obok robi zaopatrzenie, w małej kuchni wynajmowanego przez nas mieszkania przygotowuje śniadania. Kiedy wstajemy kawa paruje już w filiżankach, Liset podaje jajecznicę. Po śniadaniu zazwyczaj rozmawiamy jeszcze na balkonie, młoda kobieta mówi płynnie po angielsku, chętnie i bez ogródek opowiada o kubańskiej rzeczywistości. Chciałaby wyjechać  jak wielu jej znajomych, chciałaby lepszej przyszłości dla swojego syna. Tu jeszcze długo nic się nie zmieni.

Kubanki 1
Hawana. Tu prawie wszyscy pracują dla turystów.
Robin i Barbara

Zimne Mojito chłodzi rozgrzane słońcem ciało, przynosi ulgę po upalnym dniu. Z głośników małej wieży płynie soczysta salsa. Stłoczeni przy kuchennym stole coraz śmielej przebijamy się przez meandry obcych języków, rozmowa toczy się gładko, naturalnie. Robin z poufałością pokazuje mi opasły album ze zdjęciami. Drewniane rzeźby zerkają na mnie przenikliwie, odsłaniają nieznane pierwotne wierzenia. Nasz gospodarz jest artystą, promotorem lokalnej kultury. Wcześniej był inżynierem, współtworzył kilka znaczących projektów w Hawanie. Dzisiaj jest z nami tutaj, w Trinidadzie. Własnoręcznie dobudował piętro do jednego z wielu kolorowych domków w mieście, mieszkanie wynajmuje turystom. Rano przynosi świeże mango z ogrodu, w ciągu dnia oprowadza mniej zaradnych podróżników po brukowych uliczkach miasteczka, wieczorem serwuje wyborne drinki z rumem. Barbara, jego siostra, zajmuje się kuchnią, jest ciepła i serdeczna. Czujemy się zaopiekowali, bezpieczni, niemalże wchłonięci w społeczne struktury.  Nocami na tarasie kolorowego domku snujemy odymione cygarami rozmowy. Robin jest przenikliwy jak jego rzeźby, dużo wie, dużo rozumie. Pożegnanie jest trudne, oczy szklą się niezręczne. Nasze, ponieważ wyjeżdżamy, jego, ponieważ zostaje.  

Sprawdź inne wpisy: