She was there

Burano – kolorowa scenografia dla nieznanej historii Casanovy

Włochy / Burano | 27 kwietnia 2021
Burano

Kiedy masz już dość tłumów, gwaru i komercji Wenecji, wybierz się na wyspę Burano. Da chwilę wytchnienia, pozwoli poczuć idylliczny klimat włoskiego miasteczka. Wyspa upaja kolorami przenosząc w surrealistyczną krainę z kolorowanki, urozmaiconą bajkowymi okiennicami i ogródkami. Barwne domki kryją krzątaninę zwykłego życia, ale także niezwykłe historie szeptane z pokolenia na pokolenie.

Na Burano nie ma wielu atrakcji. Kwintesencją jest wyspa sama w sobie. Wchodzimy płynnie do miasteczka, zanurzamy się w kolorach. Nachodzi mnie myśl, że barwne domki mogłyby być genialną scenografią dla bajkowych historii, ale są prawdziwe. Gubimy się z premedytacją w małych, cichych uliczkach. Oprócz kolorowych fasad, domki dopracowane są niemalże do perfekcji. Kolorowe okiennice, kolorowe kwiaty na parapetach, kolorowe krasnale i dekoracje w niemniej kolorowych ogródkach. W drzwiach powiewają – a jakże – kolorowe zasłony. Jest czysto i schludnie, trochę jakby każdy element przygotowany był do filmowego planu.  Jedynie wszechobecne pranie, beztrosko wystawione na widok turystycznej publiki, świadczy o tym, że wszystko jest prawdziwe i dzieje się naprawdę. W hobbitowych domkach trwa codzienna rutyna, co prawda dużo wolniejsza, ale pełna włoskiej idylli.   

Burano

Słodki specjał Burano

Leniwy spacer prowadzi nas do głównego kanału. Siadamy w jednej z przytulnych knajpek. Punktem obowiązkowym jest orzeźwiający Aperol, pyszne cichetti oraz deski więdlin i serów. Na deser tradycyjne ciasteczka o nazwie Bussola, wypiekane w charakterystycznym kształcie litery S. Słodycze chrupią delikatnie w buzi, rozpływają się w maślano-cytrynowym smaku. Dookoła spokój, przerywany tylko feerią kolorów.   

 Bussola
Ciasteczka Bussola – specjał Burano

Nieznana historia Casanovy

Ruszamy nieśpiesznie dalej. Wchodzimy do jednego ze sklepów, czas na zakup pamiątek. Wita nas niezwykle sympatyczny duet właścicieli – papa Włoch, syn Włoch. Szybko nawiązujemy rozmowę, każdy we własnych wariantach lingwistycznych, pomagając sobie uniwersalnym językiem gestów. Oryginalny włoski łączy się z angielskim, hiszpański wtrąca pomocnicze słówka. Dłonie uruchamiają swoją pantomimę, konwersacja nabiera tempa. Z opowieści wyłania się postać słynnego Casanovy. Włoski duet zdradza nam mało znany fakt, że to właśnie tutaj – na Burano – urodziła się i mieszkała matka włoskiego kobieciarza. Znana była pod pseudonimem aktorskim La Buranella, co miało stanowić hołd dla miejsca jej pochodzenia. Zaszczyceni prawie sekretną informacją, pozytywnie naładowani włoskim entuzjazmem żegnamy się z naszymi rozmówcami.

Opierając się o barierkę, na zatłoczonym pokładzie tramwaju, myślę o znikającym w oddali Burano. Wciąż zadziwiające jest to, jak zazwyczaj małe, pozornie nieobfitujące w atrakcje miejsca, mają dużo do zaoferowania.   Pod płaszczykiem kolorów i turystycznej prokrastynacji, kryje się autentyczność i ciekawe historie. Odkrywany na własną, nie przewodnikową rękę świat. 

Sprawdź inne wpisy: