Słonie w Tajlandii, czyli jak słoń w składzie porcelany
Uwielbiam słonie. Podziwiam ich empatię, przywiązanie i opiekuńczość. Nie ma drugiego tak gruboskórnego na zewnątrz a delikatnego w środku zwierzęcia. Są inteligentne, zabawne i dobre. Ze zbioru ludzkich cech zdecydowanie przypadły im w udziale tylko te pozytywne. Oczywiście, mają również swoje słabości – są niepoprawnymi łakomczuchami, potrafią psocić i kiedy są małe, boją się ciemności. Z zazdrością spoglądam na grację i lekkość, z jaką się poruszają. Na wyważenie każdego kroku. W ich towarzystwie przysłowiowym słoniem w składzie porcelany okazuję się być… ja.
Długo na to czekałam, kiedy jedziemy więc kolorowym busikiem z napisem Krabi Elephant Sanctuary niecierpliwie przebieram nogami. Na miejscu wita nas opiekun, który przeprowadzi naszą grupę przez tajniki obcowania ze słoniami.
Krabi Elephant Sanctuary
Na rozległym, zielonym terenie mieszkają trzy emerytowane słonice. Wachlarz wiekowy rezydentek zaczyna się od 38., a kończy na 50-ciu latach, o czym świadczą liczne jasne plamki na skórze (odpowiednik naszych siwych włosów). Całe życie pracowały w sektorze turystycznym wożąc na grzbietach różno-gabarytowych odbiorców tzw. „kultury Tajlandii”. Były bite, ranione, trzymane na łańcuchach w skandalicznych warunkach. Widzę, jak momentami kołyszą się przestępując z nogi na nogę – tej traumy nie pozbyły się do dnia dzisiejszego. I uwzględniając niesamowicie dobrą pamięć tych zwierząt– nie pozbędą się do końca życia. Teraz dostały drugie życie. Nowe. Bez tortur, ciężaru na grzbiecie i krat. Zaraz, zaraz – przecież ja też jestem turystką, która jakoś się tu znalazła. Czy dopiero co wyzwolone z okopów bezlitosnej turystyki zwierzęta nie wykorzystywane są dalej, tylko w trochę inny sposób? Tak i nie. Wizyta wszakże nie jest darmowa, wręcz przeciwnie, kosztuje dużo. Niemniej jednak słonie muszą po prostu zarobić na siebie oraz na ośrodek. Placówka nie otrzymuje żadnych dofinansowań od państwa. Wypuszczone z kolei na wolność, nie przeżyłyby tygodnia. Trzymane tyle lat w niewoli słonie, nie są w stanie samodzielnie funkcjonować na wolności.
Nieśmiałe zapoznanie
Kontakt i oswajanie się z nowymi przyjaciółmi następuje stopniowo i jest bardzo dobrze przemyślane dla obu stron. Najpierw wzajemne badanie terenu, czyli kontakt wzrokowy. Następnie przełamanie pierwszych lodów. Kartą przetargową jest nieśmiało podana laska trzciny cukrowej. Trąba zręcznie chwyta patyczek i z gracją szturmuje otwór gębowy. Słoń wachluje uszami, jest zadowolony. Zadowoleni jesteśmy i my. Znajomość nabiera rozpędu. Podchodzimy coraz bliżej i śmielej. Trąba ufnie szuka kontaktu i domaga się miziania. Po kwadransie jesteśmy już najlepszymi przyjaciółmi. Tulimy się do trąby, a trąba do nas.
Czas na obiad
Jednak nawet najnowszej przyjaźni nie wolno wystawiać na próbę, pora zabrać się więc za przygotowanie obiadu. Dzisiaj kuchnia serwuje owocowe klopsiki, zatem skwapliwie formujemy kształtne kulki. Tak przygotowane danie umieszczamy pojedynczo i delikatnie na aksamitnym języku słonia.
Kiedy słoń „wyprowadza nas na spacer”
Po posiłku, czas na spalenie kalorii. Wychodzimy na spacer ze słoniami. I to dosłownie, ponieważ nie one wychodzą z nami, ale my z nimi. Posłusznie dreptam za wielką, szarą pupą słonia. Idę tam, gdzie chce iść on. Zatrzymuje się, kiedy zatrzymuje się on (bo stwierdził, że zrobi sobie bliżej nieokreśloną przerwę na poskubanie palmy). Jest fajnie, symbioza małego z dużym trwa.
Wspólna kąpiel
Na koniec największa atrakcja. Dla nas i dla słoni. Podbijamy szturmem ogromną sadzawkę i zaczynamy wspólną kąpiel. Słonie układają się wygodnie w wodzie, a my wyposażeni w wiaderka i szczoteczki z zapałem szorujemy szare grzbiety, głowy i uszy. Spod wody wynurza się trąba i zalewa mnie fontanną wody. Odbieram to jako wyraz uznania i z czułością masuję sterczącą szczecinkę na głowie mojego podopiecznego.
Zabawa i nasza przygoda dobiega do końca. Czas się pożegnać. Odprowadzam wzorkiem moich nowych przyjaciół. Widzę jak bezszelestnie i z gracją znikają w gąszczu liści palmowych. Ja potykam się o koleiny, gałęzie i patyki. Jak słoń w składzie porcelany.
Krabi Elephant Sanctuary – informacje praktyczne
Koszt: 2500 baht/os.
Ośrodek oferuje program poranny oraz program popołudniowy.
Wszelkie informacje: https://krabielephantsanctuary.com