She was there

Kijów – kolos z betonu

Ukraina | 31 stycznia 2021
Kijów Matka Ojczyzna

Kijów to betonowe miasto. Wielka płyta okala stolicę gargantuicznym ramieniem, centrum podkreśla władczy charakter monumentalną architekturą. U stóp topornych budynków pulsuje tętno miasto. Szybko, w pośpiechu, falami. Tylko przytulne wnętrza dają schronienie, ze wschodnią kordialnością goszczą spragnionych lub głodnych przybyszów. I tylko w kuluarowych czeluściach znika na chwilę poczucie wyobcowania i małości względem tej kolosalnej stolicy.

Wielki Brat patrzy

Mkniemy trzypasmową drogą szybkiego ruchu, zbliżając się do stolicy Ukrainy. Przedmieścia miasta wyświetlają klatki czarnobiałego filmu ze scenografią przypominającą surrealistyczny sen z dzieciństwa. Ogromne powierzchnie zalane słupami betonu – wszystkie wysokie, szukające miejsca już nie wszerz, ale wzdłuż. Wielka płyta, beton, szarość. Wjeżdżamy do centrum 3 – milionowego olbrzyma, zalewa nas fala płynących aut, autobusów – ogórków, tramwajów. Onieśmieleni wysoko wyciągamy szyję – betonowe słupy zastąpiły gargantuiczne gmachy, toporne kolosy z czasów radzieckiej monumentalnej architektury. Budowane ponad miarę, ponadgabarytowo, ponad potrzeby. A wszystko to, aby przytłoczyć, podkreślić potęgę władzy i małość jednostki. Czujemy się jak mrówki, cel został osiągnięty. Wielki Brat patrzy. Poczucie to towarzyszyć będzie nam już do końca pobytu.

Kijow Panorama
Kijow – panorama miasta
Kijow Wielka Plyta
Kijów – kolos z betonu
Kijow Wielka Plyta 1
Kijów – wielka płyta

Pod tytaniczną Matką Ojczyzną

Kolos nie ustępuje. Na każdym kroku podkreśla swoją wielkość. Stajemy u stóp potężnych, topornych pomników. Przemierzamy rozwieszone z rozmachem masywne mosty. Podziwiamy przepych podświetlanych fasad na głównych ulicach. Kulimy się pod tytaniczną Matką Ojczyzną, zachwycamy blaskiem złotych cerkiewnych kopuł.

Kijow Matka Ojczyzna 1
Kijów – Matka Ojczyzna

Kijowskie metro

Próbujemy zejść do podziemi. Może tam będzie spokojniej, a przede wszystkim „malej”? Kijów uśmiecha się do nas ironicznie. Miasto szczyci się przecież najgłębiej położoną stacją na świecie. Zjeżdżając do słynnej Arsenalnej, kiedy zanurzamy się coraz niżej i niżej po kolejnych pędzących (!) schodach, mam wrażenie, że tempo zamiast zwalniać, przyspiesza. Zostajemy wciągnięci w wir uderzającej w nas fali ludzi. Wszyscy gonią torując sobie drogę. Z trudem wypływam na brzeg, staję przy ścianie. Szaleństwo!

Z aspiracjami na Zachód

Na ulicach czuje się wschód. Pani przy kasie miną i tonem manifestuje swoją przewagę w aktualnej sytuacji. Musimy pamiętać, że tutaj rządzi ona, nie my. Ludzie uciekają wzrokiem, ściągając usta aby przypadkiem nie przypominały czegoś na kształt uśmiechu. Przypominają nas, Polaków. Może teraz trochę mniej, w końcu nam zrobiło się już bliżej do Zachodu;) Ale tak jak my, zdecydowanie zyskują przy bliższym poznaniu. Problemem jest najczęściej powtarzane zdanie „My English – little”. Młodzi ludzie paradoksalnie chętniej mówią tutaj w języku rosyjskim. Oni – jeszcze na Wschodzie, z aspiracjami na Zachód, my – rozumiejąc jeszcze Wschód, ale już na Zachodzie.

Padół – miasto w mieście

W końcu znajdujemy sposób na pokonanie kolosa. Schodzimy w dół, nie do stacji metra, ale na Padół, do najstarszej części miasta. Tutaj jest inaczej, normalnie. Można pooddychać, bo budynki nie zabierają już powietrza, są nieduże, ludzkie, w sam raz. Jest też spokojniej, ale i miejscami hipstersko. Fajne knajpki, dobre, ale cały czas swojskie restauracje. Tak, ta część jest dla nas. Miasto w mieście.

Kijow Padol
Padół – miasto w mieście

            Czy ukraiński kolos nas pokonał? Trochę na pewno, w końcu taki jest jego zamysł. Ma wzbudzić respekt, pokazać, kto tu rządzi. A my – jako goście – w jego monstrualnym betonowym zamku, nisko kłaniamy się w pas i dziękujemy za gościnę.

Sprawdź inne wpisy: