She was there

Kenia. Egzotyczna bieda

Kenia | 20 października 2021
Mombasa fort

Samolot powoli obniża wysokość lotu,  pod nami Mombasa. Z uporem wypatruję świetlnej mapy miasta, lokalizując jedynie kilka migocących skupisk. Mało jak na ponad milionowe miasto. Na płycie lotniska uderza w nas fala gęstego powietrza. Witają nas rytualne afrykańskie tańce, rytmiczne uderzenia w bębny.  Podchodzi do mnie kobieta, z gościnnym uśmiechem podaje świeżego kokosa. Witaj w Kenii.

Przeprawa promem

Wjeżdżamy do Mombasy. Jest późno, życie toczy się jednak intensywnie. Mijamy skupiska ludzi, stoiska z owocami, parujące garkuchnie rozłożone na chodnikach. Na przedmieściach krajobraz brutalnie ewoluuje.  Elektryczność wypierają prowizoryczne paleniska, pojawiają się niskie chaty, bez okien i drzwi, stłoczone surowe mury, brud i chaos. Ludzie napływają w coraz liczniejszym korowodzie, równolegle do nich przesuwamy się i my. Autokar jako ostatni wtacza się na rampę promu, balansuje na krawędzi. Zalewa nas fala nocnych pasażerów. Widzę przyklejone do szyb zasłonięte twarze, obojętne, czasami złowrogie spojrzenia, zwierzęta, umocowane na głowach kosze.

Dsc 0879 Easy Resize.com

Drogi w Kenii

W ciągu dnia ciemność zmienia się w piaskową mgłę. Jedziemy drogą bez drogi, ta skończyła się już dawno temu. Auto z napędem na cztery koła z impetem pokonuje wysuszone wertepy, pomarańczowy piasek koloruje nasze białe twarze. Mijamy wioski na końcu świata, gliniane lepianki bez wody i elektryczności, dzieci biegnące za naszym samochodem. Wygrzebuję z plecaka ostatnie długopisy i lizaki. Zatrzymujemy się, macham do dzieci. Tupot bosych stóp, radość brązowych oczu.

Mombasa przedmieścia

Mombasa

Mombasa. Stoimy w korku, ukrop i pył oblepiają nasze ciała. Ruch kieruje się swoimi prawami, nie ma świateł, znaków, przejść dla pieszych. W kakofonii trąbiących aut, kopcących ciężarówek i krzykliwych matatu panuje prawo dżungli. Wygrywa najsilniejszy. Zdezorientowani wysiadamy z auta, taksują nas łapczywe spojrzenia. Przewodnik zatrzymuje ruch, asekurowani przebieramy na drugą stronę. Zwiedzamy stare miasto, walące się kolonialne budynki, pozostałości niegdyś pięknych rzeźbionych drzwi i balkonów. Kluczymy wąskimi uliczkami, lawirujemy pomiędzy chodnikowymi ladami, wchłaniamy barwny mariaż ludzi, przypraw i owoców. Wchodzimy do ogromnej, rozgrzanej hali, na hakach wiszą połacie surowego mięsa, roje much oblepiają prowizoryczne lady. Uderza mnie ohydny, stężały odór, wybiegam na ulicę. 

Mombasa
Mombasa
Dsc 0069 Easy Resize.com
Mombasa – Fort Jesus

Prawdziwe życie

Z ulgą wsiadamy do auta, wracamy do hotelu. Z mozołem pokonujemy popołudniowy szczyt komunikacyjny, po godzinnym oczekiwaniu dostajemy się na prom. Tym razem płyniemy z wielbłądami. Po przeprawie wpadamy w kolejny zator, w tumanach kurzu miarowo posuwamy się slumsowymi przedmieściami. Na hałdach śmieci pasą się krowy, obok bawią się dzieci, ktoś śpi, ktoś inny gotuje obiad. Po godzinie docieramy do hotelu. Wchodzę do chłodnego pokoju, zamykam oczy, obrazy uporczywie wyświetlają się pod powiekami. Cisza. Nareszcie.  

Sprawdź inne wpisy: