Bratysława. Little big city z kosmicznej perspektywy
Spoglądam na miasto z kosmicznego spodka unoszącego się nad Dunajem. Starówka i ultrabetonowe osiedla obracają się w panoramicznym kadrze, na drugim planie imperialna Austria i stoicko trwające Małe Karpaty. Z tej ekstrawaganckiej perspektywy miasto wydaje się małe i duże jednocześnie, kameralne w starej strukturze, metropolitalne w socjalistycznej nadbudowie. Prowincjonalny przedsionek Wiednia i historyczna scena monarchii austro-węgierskiej. Bratysława, little big city.
To nie science fiction, to widok z bratysławskiego UFO, najbardziej charakterystycznej budowli stolicy. Spodek umieszczony na dwunogim pylonie mostu wzięła w swoje posiadanie restauracja i znajdujący się nad nią punkt widokowy. Siedząc przy stoliku na wysokości 84 metrów czuję się oderwana od rzeczywistości i chyba właśnie taki koncept zakłada sam lokal. UFO watch.taste.groove to unosząca się w powietrzu spirala, zamknięta w przeszklonej przestrzeni. Tematem przewodnim jest stan nieważkości, przeźroczyste krzesła, szklane talerze, cukrowa wata na deser utrzymują poczucie niesamowitej lekkości. Momentami wyczuwam delikatne kołysanie, spodek kiwa się na krzywych nogach, przypomina o swojej wysokości. Jeżeli komuś za mało wrażeń, restauracja proponuje spacer w chmurach. Podczas „sky walk”, w asyście instruktora oraz lin, balansując na niewielkiej przestrzeni można obejść kosmiczny talerz z zewnątrz, usiąść na jego krawędzi tudzież zawisnąć bezwładnie w powietrzu.
Stare Miasto
Z okien latającego spodka podziwiam konkurencyjną dominantę Bratysławy. Na wzgórzu ponad miastem rozłożył się „stół z odwróconymi do góry nogami”, bratysławski hrad. Zamek przeżył dużo, widział jeszcze więcej. Był miejscem koronacji królów węgierskich, reprezentacyjną siedzibą austriackiego dworu cesarskiego. Dzisiaj w jego pomieszczeniach działa prezydent i parlament Słowacji dzieląc przestrzeń z muzealnymi zbiorami. Historia miasta promieniuje wraz z odchodzącymi z podzamcza uliczkami. Nad czubkami dachów pyszni się pozłacana korona z czułością ułożona na poduszce na wieży katedry św. Marcina. Nieco niżej wśród dawnych murów obronnych, jedynej bramy miejskiej i najważniejszych zabytków starówki o atencję przechodniów walczą trzy ulice. Kapitulska, Michalska i Panska prześcigają się w atrakcjach, kuszą kameralnymi knajpkami i werbują lokalną kuchnią. Wszystko koncentruje się na Hlavné námestie, Rynku Głównym starówki, tu dzieje się współczesna Słowacja, spotykają się i rozmawiają mieszkańcy Bratysławy. Puls miasta bije w rytmie slow, ale kuchnia nie ogląda się na modę i liczenie kalorii. Na stołach dominują ziemniaczane bryndzové halušky, cygańska pieczeń z karkówki i deserowy trdelnik, czyli ciasto nawijane wokół kija, grillowane i posypane cukrem, orzechami lub cynamonem. Wszystko obligatoryjnie popite lokalnym piwem lub lżejszym, słowackim winem. Swojską atmosferę podkreślają towarzyskie postaci rozrzucone po placach i ulicach starówki. Ze studzienki kanalizacyjnej wyłania się ciekawski Čumil, Piękny Ignacy zawadiacko macha eleganckim cylindrem, a „Napoleon” podsłuchuje rozmowy zakochanych. Jest sympatycznie. Starówka jest nieduża, kompaktowa, można się tu dobrze poczuć.
Jedyna stolica świata, która graniczy z dwoma krajami
Spoglądam na południe Bratysławy. Tu miasto w posiadanie wzięły betonowe bloki, gargantuiczny twór socjalistycznej pozostałości. Wielka płyta kontrastuje w swojej bezpłciowej szarości z zielonymi wzgórzami ponad miastem, malowniczym Dunajem i nowoczesnością kapitalistycznych budowli. W tej dziwnej, wymuszonej geografią i czasem kompozycji miasto nie jest doskonałe, ale w tym tkwi jego niezaprzeczalny urok. To poniekąd jedyna stolica na świecie, która graniczy z dwoma krajami, co zamiast chlubnej sławy, paradoksalnie przynosiło jej negację i odrzucenie. Położona za blisko Austriaków i Węgrów, jednak za daleko do całej reszty kraju była pomijana i zbywana przez wiele lat. Traktowana jako przystanek w drodze do imperialnego Wiednia, nagroda pocieszenia, niechciany obowiązek przykładnego turysty.
Do dzisiaj Bratysława to Europa poza jej utartym szlakiem, skazana na nierówną geograficzną rywalizację. To mała, urocza starówka i potężna socjalistyczno-kapitalistyczna siatka miasta. Ciężka, ale pyszna kuchnia zakrapiana lokalnymi trunkami. Bezpretensjonalna stolica z widokiem na Wiedeń, z kosmicznym spodkiem unoszącym się nad Dunajem. Bratysława nie ma się czego wstydzić, ma się czym chwalić i miasto powoli utwierdza siebie i innych w tym przekonaniu. Little big city.